• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

szukajaca-prawdy

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
29 30 01 02 03 04 05
06 07 08 09 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31 01 02

Kategorie postów

  • moje zycie (1)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • Szukaja ze mna
    • Cała Ona
    • Carnation
    • Dotyk
    • Inna M.
    • Linka
    • Malena
    • Ona
    • Pasionates
    • Złamane Skrzydła

Archiwum

  • Październik 2009
  • Wrzesień 2008
  • Maj 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004

Najnowsze wpisy, strona 68


< 1 2 ... 67 68 69 70 71 ... 91 92 >

Powrót

Wróciłam do niego... Wróciłam do Piotrka. Dlaczego? Bo chce zobaczyć czy może być jak dawniej. Tylko czy nadal kocham?

Gdy dziś staje się wczoraj
Gdy jawa zamienia się w sen
Rzeczywistość rozmywa się w mgle
Wtedy zdaje sobie sprawę iż
Jest jeden morderca i kat - czas
Bezlitośnie zabija nie patrząc
Nikomu w twarz
Wydziera cudowne chwile
Bezwzględnie zaciera ślady zbrodni
Przyznać się nie chce
Obarcza winą swoje dziecko"zapomnienie"...

04 grudnia 2004   Komentarze (9)

Bez tytułu

Powiem banalnie, prosto bez zbędnych zawiłości: Jest mi źle. Poprostu. Nawet nie wiem jak to sobie wytłumaczyć. Przecież nie stało się nic strasznego. A mimo to jest mi źle... Dziwnie, pusto i niewytłumaczalnie źle... Poporstu i od tak... Mówie o tym jakbym mówiła, że chce mi się jeść. Tak jakby nie było we mnie już czucia. Nie ma go? Nadeszła pora podsumowań? Kolejna?Po miesiącu super humoru i szczęścia przyszedł smutek. To chyba normalne?

Nie umiem. Wiecie ja nie potrafie. Jestem poza klasową społecznością. Nie potrafię się do nich dostosować. Jestem anty społeczna? Nie sądze, jakoś umiem dopasowywać się do inncyh ludzi. Hmmmm... Dopasowywac? Nie ja nie zmieniam masek. Zawsze jestem taka sama. Podobno za to mnie cenią moi przyjaciele.Ale co do mojej klasy to mam totalnie antyspołeczne podejście. Poporstu nie nadajemy na jednych falach. To zupełnie inne prądy myślowe, podejście. Zastanawia mnie to, w każdej zbirowości jakoś się odnajduje, potrafie znaleźć wspólny język. Z nimi nie. Nawet się nie staram. Pewnie powiecie wyjdź do ludzi... Ale po co mam wyciagać ręke do osób, które wiem, że mnie obmówią. Do osób, które są fałszywe. Usmiechną się, pogłaskają po główce pójdą i wymyślają ploty. Taj już jest. Są tu tzw. koła wzajemnej adoracji... Przyjaciółki, ktore zawsze sie trzymaja razem. Ale ja za takie kurcze koła to dziekuje. Jak są razem to wszystko ok, jak tylko coś się dzieje to są gotowe się powybijać. A jeśli chodzi o walkę o oceny to mamy tu istny wyści szczurów. Nikt nie pożycza notatek (no prawie nikt), nikt nikogo o niczym nie informuje, że by tylko ktoś sie nie dowiedział dokładnie co, gdzie jak i w ogole... Mam dośc życia w czymś takim...

Moje samopoczucie dołuje mnie samą. Znaczy wkurza mnie, że się tak czuje a to jeszcze pogarsza sprawę. O co mi chodzi? Sama chcialabym to wiedzieć...

03 grudnia 2004   Komentarze (10)

Bez tytułu

Moje serce dalej jest ofiarowane jednej osobie... Która coraz bardziej je depcze... Ale dość tych smętów, bo i tak mam dzisiaj zły humor.

Mam ochote sobie popłakać. Dlaczego? Ot tak.Zwyczajnie jest mi zle, bez zadnego powodu... bo dzisiaj czwartek, bo chodze do szkoły, bo sciany w pokoju są biale, bo mój brat jest moim bratem, co kocham, bo mam nieieski swetr, bo złamał mi sie paznokieć... Tak poprostu, dzisiaj mam ochote płakać. Mam dość jestem przytłoczona. Od tak poprostu. Mam wszystkiego dość i niczego nie chce... Oprócz tego, zeby mnie ktoś przytulił...

Dopisek 17.30
Wycinek rozmowy gg, po której zrobilo mi sie miło na sreduszku:)

Wojtek (17:13)
i niesz masz co zalowac niech On zaluje bo ja duzo bym dal za kogos takiego jak Ty ze świeca w rece szukac
Jolka (17:14)
poryczalam się
Wojtek (17:15)
bo uczucie jest duzo warte a takiej osoby jak Ty bezcenne
Wojtek (17:15)
i nie placz nie warto
Wojtek (17:15)
za prawde si enie plaxcze

02 grudnia 2004   Komentarze (7)

Odejdę cicho bo tak chcę...

Rozpoczął się kolejny dzień. Jeden z wielu (niewielu) kolejnych. Z samego rana przypomniał mi się motyw "vanitas"... Marność tego wszystkiego, ulotność uczuć, czynów myśli... Jestem i mnie nie ma. Ludzie mnie lubią potem zapominają, że byłam na tym świecie. Nie wiem czemu z samego rana mam takie "katastroficzne" myśli. Może to ta pogoda?

Ostatnio żyję sobie normalnie. Zwyczajnie i bez żadnych ekscesów. No może oprócz ciągłych telefonów i nękań Piotrka, ale to pominę milczeniem. I tak już dużo zużyłam słów na jego temat. Szczerze mówiąc, wiecej nie chce mi się zużywać. Mogę zużyć tylko trzy : Kocham mimo wszystko. Żyję, jestem... Poporstu... Tak najzwyczajniej w świecie:) Banalne? Nie dla mnie, nie dla człowieka, który dopiero teraz nauczył się kochać życię i się z niego cieszyć. Poznaje wszystko od nowa, inaczej na to patrząc. Jestem szczęsliwa. Właściwie to nie wiem czemu jestem w takim stanie. Od tak. Nie stało się nic cudownego, ale ja noszę uśmiech na twarzy i światełko w sercu. Może nie jestem ładna, może nie jestem mądra i inteligenta, pewnie nie wybijam się niczym z tlumu. Ale jestem sobą. Poporstu zwykłą sobą i akceptuje tą osobą. Akceptuje to ciało i akceptuje mój charakter, choć nad nim pracuję. Wiem mam wady... Jest we mnie spokój, jestem dziwnie spokojna. Nie boję się jutra. Nie lękam się. Widzicie jestem prostym człowiekiem z prostymi myślami i prostymi zasadami. Dla mnie wszystko jest czarne lub białe. Dla mnie jest albo "tak" albo "nie". Ale czy prostota nie jest najpiękniejsza? Czy najbardziej ze wszystkich kwiatów nie przemawiają do was samotnie rosnące stokrotki, fiołki czy niezapominajki a nie storczyki? Kiedyś myślałam, że jestem inna teraz sądze, że poprostu się różnie. Ostatnio mój kolaga zapytał mnie czy ja napewno jestem dziewczyną... Dziwne pytanie? Pewnie dziwne, bo patrząc na mnie wszyscy widzicie dziewczyne. Spojrzałam na niego jak na głupka, a on mi wszystko mi wytłumaczył. Zapytał gdzie się uchowała taka istota jak ja. Tak różna od słodkich laleczek Barbie. Dziewczyna, która ma swoje zasady moralne, osoba która zawsze ma swoje zdanie. W dodatku sypnął mi komplemet, który brzmial następująco : "Wiesz co, jak na dziewczyne to ty masz inteligente przemyślenia". Usłyszałam też, że bałby się mnie gdybym była jego dziewczyną. Dlateczo, że bałby się że nie nadąrzy za moimi myślami, za mną. Powiedział, że mimo swojej prostoty jestem bardziej skomplikowana niż się wszystkim wydaje i nie dla mnie zwyklifaceci którzy chcą sie "zabawić"... Boi się mnie, bo jest we mnie coś co budzi w nim strach... Aż taka straszna jestem? Sposób na podryw? Nie sądzę... Janusz to dobry kumpel, ktory jest zawsze szczery aż do bólu... Ostatnio dużo z nim rozmawiam... Może jest w tym trochę prawdy? Nie wiem... Wiem tylko tyle, że akceptuje sama siebie. Znam swoje wady i zalety...A do narcyzmu mi daleko. Znam swoją wartość. Może się troszkę przeceniam:) Ale tanio "swojej sktóry nie oddam".:)

Zrozumiałam... Wiem...
Czuję coraz mocniej... Nie umiem olewać "systemu"... Jestem uczuciowa i jest mi z tym dobrze... Przejmuje się, bo wiem że nie mogę się niczym nie przejmować. Przejmuje się w granicach rozsądku. Lubię się bawić, ale lubię też samotność... Lubię się wyglupiać, ale życie nie polega na ciągłym wygłupiniu się, jeśli ktoś tego nie zrozumie nie pozna samku życia. Żeby go poznać trzeba też cierpieć... Jeśli ktoś mówi, że wszystko olewa to albo jest głupi, albo przejmuje się bardziej niż się wszystkim wydaje... Czym byłoby życie bez burzy uczuć i emocji? Dla mnie niczym. Wolę nadmierną uczuciowość niż obojętność ona jest najgorsza. Bawić nie można się całe życie, bo jaki ma smak ciagła zabawa i ciągłe imprezy. Takie życie po pewnym czasie porzestaje mieć "smaczek" i zcayna nużyć... Lepiej wyjśc się pobawić raz na jakiś czas, wtedy to o wiele lepiej smakuje... Przynajmniej mi.
Zrozumiałam... Wiem...

 

30 listopada 2004   Komentarze (6)

:):) Trochę rozważań i podzielenia się...

Chyba uzależniłam się od tego bloga i od was. Chciałam jakiś czas temu przestać pisać, ale następnego dnia zatęskniłam. Tu jest kawał mojego życia.

Wszystko tak szybko mija, dzisiaj jest jutro już tego nie ma. Im jestem starsza tym czas szybciej mija. Dziś jest niedziela, jutro poniedziałek, pojutrze środa, za tydzień znowu będzie niedziela. Dzisiaj mamy pieniądze, dom, samochód i całą tą resztę ludzkich wymysłów. Jutro może przyjść pożar, powódź, trzęsienie ziemi i co? I nie będziemy mieć nic materialnego. Lecz zostanie nam coś. Tym czymś są inni ludzie. Obok nas zawsze ktoś stoi i nam pomaga. Mama, taka, rodzeństwo, życzliwa pani w sekretariacie, ktoś, kto nas kocha…

            Kiedyś nienawidziłam ludzi. Chyba, dlatego, że przyzwyczajona byłam, że wszyscy są interesowni i chamscy. Teraz zaczęłam zauważać, że przecież jest tylu ludzi mi życzliwych, tylu ludzi mnie lubi, tyle osób chce mi pomagać. Wcześniej ich nie było, czy byłam na tyle zaślepiona, że nic nie widziałam. Może miałam klapki na oczach. Klapki z napisem „Nie ufaj, nie wierz, radź sobie sama”. Zaczynam odzyskiwać wiarę w ludzi. Powoli, ale zaczynam. Chodzę z uśmiechem po ulicach i o dziwo zauważyłam ze inni mi uśmiech oddaja:) Wiem, że nie raz spotkam kogoś, kto będzie próbował udowodnić mi, że nie warto w ludzi wierzyć… Ale jeśli nie będę wierzyła w innych i w siebie to, w co mam wierzyć? W Boga… Wiem, że jest, wierzę w to. Ja po prostu muszę dojrzeć do wiary. Nie robię tego wszystkiego z wygodnictwa, tylko, dlatego, że uważam, iż głupie klepanie paciorków jest bezsensu. Sama muszę zrozumieć, poznać i uwierzyć. Na razie jestem na etapie tego, że wiem, że jest. A stąd chyba krótka droga do miejsca, gdy zacznę wierzyć. Nie umiem pójść na mszę, gdy nie mam potrzeby. Może nie zgodzicie się ze mną, ale ja wolę z nim rozmawiać w 4 ścianach mojego pokoju. Wtedy, gdy płacze, wtedy, gdy się cieszę. Dziękuje i proszę… Zwracam się do niego, rozmawiam z nim, czuje że jest ale nie potrafię być religijna w taki sposób w jaki każe mi kościół, rodzice… Wolę rozmawiać z nim sama, czasem w tej rozmowie płaczę, czasem mu dziękuje. Zwracam się do niego jak do tatusia bezpośrednio. Czy to źle? Boże, przepraszam Cię, że nie potrafię być taką chrześcijanką jak mi każą. Przepraszam się, że jestem taka krnąbrna i butna... Ja po prostu nie potrafię, tego wszystkiego robić. Mój kościół jest w czterech ścianach mojego pokoju, a Ty jesteś moim spowiednikiem. Po co te wszystkie formułki? Czy moja miłość i wiara nie mogą być spontaniczne, ot takie...

            Poruszyłam trudny temat... Mam takie a nie inne zdanie na ten temat, może kiedyś je zmienię nie mówię, że nie. Jestem szczęśliwa, bardzo szczęśliwa. Żyję, żyję, żyję, żyję!!!!! Po prostu, tak prosto, zwyczajnie... Los nie da mi kolejnej szansy, mam tylko jedno życie i musze je wykorzystać jak najlepiej. Tylko czasem się boję, że nie wykorzystam tej szansy... staram się bardzo...

 

P.S Corry dzięki za wszystko... Dziękuję, za wiarę we mnie... Potrzebne mi są osoby, które we mnie wierzą... Dziękuje wam wszystkim, który we mnie wierzycie...

 

28 listopada 2004   Komentarze (7)
< 1 2 ... 67 68 69 70 71 ... 91 92 >
Szukajaca_prawdy | Blogi