Bez tytułu
Zaczynam sądzić, że ludzie nie potrafią znieść szczęścia innych.
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 |
08 | 09 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 |
15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 |
22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 |
29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 |
Zaczynam sądzić, że ludzie nie potrafią znieść szczęścia innych.
My life is brilliant...
Słońce, deszcze, słońce, deszcz, słońce, deszcz, słońce, burza, słońce, deszcz, słońce, deszcz... I tak całe życie. A ja dzisiaj mam cholerną ochotę być z Tobą, do Ciebie się przytulić. Ale nie zawsze się ma czego się chce... Nie wolno mi się zachowywać jak rozkapryszone dziecko. Nie tupne nóżką. Dorosłej pannicy nie przystoi. Przynajmniej tym razem. Musze sobie jakieś zajęcie znaleźć. Dłuższe niż prasowanie, sprzątanie itp. Na usta cisną się dwa słowa... Tak wielką potrzebę czuję zeby je wypowiedzieć. Nie umiem wytrzymać bez Ciebie 4 dni, jak ja wytrzymam 2 tygodnie... Uczucie niesie ze sobą tęsknotę...
Nie mam żadnych mądrych życiowych wniosków, nie rozkładam niczego na drobne kawałeczki. Zmęczyly mnie te nieustanne wielogodzinne analizy. Nimi życia nie zmienie. Trzeba działać.
Chyba zapomniałam, że oboje mamy, swoje własne, odrębne, prywatne życia. Niedobrze. Popełniłam błąd z przeszłości. Ale za to jutro jest wolne od błędów.
Zakochana. Pokochana. Rozkochana.
Patrząc na niego dzisiaj, wiedziałam, że jest szczęśliwy. Czułam to... Ten uśmiech i te oczy, te iskierki radości mówiące: kocham, kocham, kocham, jesteś moja i nie oddam. Mówiące jesteś moja, ale nie wyrazające chęci posiadania jak rzeczy. Jest szczęśliwy, to mi wystarczy. Nie trzeba nic wiecej, obiecałam sobie że postaram się żeby taki był. Żeby sie uśmiechał, żeby czuł sie cudownie. Wie, że go kocham. I dopóki jestem pewna tego, że jest szczęśliwy i czuje się kochany ja jestem spokojna. Spokojna bo wiem, że mu dobrze. A gdy mówił, że jestem piękna to nawet prawie uwierzyłam.
Ludzie czasem potrafią bardzo zranić, dotknąć czułego punktu. "Człowiek nie może zapomnieć jeśli zniszczysz go." Nie mozna dać się zniszczyć... Nie wolno.
Chyba obudził się we mnie instynkt macierzyński.
-Olka, pokaze Ci moje łysunki. (3,5 roczny braciszek, chciał się pochwalić całokształtem twórczości)
-No pokaż co tam namalowałeś. (maluch poszedł, wytargal teczke i powrócił z paroma zmietymi i zaciapanymi soczkiem marchwiowym kartkami)
-Mas. (i tu popatrzył na mnie spod swoich wielkich rzes, wielkimi oczami)
-O jabłuszka, gruszki, śliwki. Ładnie Kubuniu. (malec tym razem patrzył z podziwiem, no bo przecież ja jako "duzia" widzialam w tych paru kreskach to co on.)
-A to co? (teraz Kuba był troche mniej zadowolony) chmmmm... Misiu co to? ( w tym monecie chyba się zniecierpliwił a moja wyobraźnia zaszwankowała)
-Ibka. Tu ma ocy, a tu ogon. ( no tak rybka, chmmm, może i rybka)
-Śliczna ta rybka, taka kolorowa (próbowałam zachować twarz)
-Mama mi mi nowe kłedki kupiła (patrząc na to coś pogrzyzione zaczełam wątpić, ale malec pokazywal je z wielkiim uśmiechem)
-A to? Zeszycik namalowałeś? (i tu zobaczyłam dziwna mine jakby zdegustowanie)
-Jaki zesyt? To jest domek? nie widzisz? (a ja jakoś nie mogłam zobeczec, jak dla mnie to byly dwa prostokąty. Kuba chyba zaczał we mnie wątpić i zdecydowanie miał dziwna mine)
-Ale ten domek nie ma dachu? Przecież domki mają dach, bo ludziom było by mokro jak deszczyk pada. (moja desperacka proba ratowania autorytetu rozumiejącej siostry. A tym razem mina mojego maleństwa była poprostu zrezygnowana)
-Dach się spalił, bo był pozar. Ta carna kleska do dach. (salwa mojego śmiechu. No tak logiczne nie ma dachu bo się spalił) Tu jus ludzie nie mieskają nie będzie im mokło. (to też logiczne)
-Choć dam ci soczku. (w koncu trzeba bylo jakos wybrnac, bo do konca nie okryc sie hanba ;)
Odniosłam kleske intelektualną w starciu z 3 latkiem. No bo po co mi wiedzieć kiedy miala miejsce unia brzeska, co to onomatopeja, oksymoron, skoro nie wiem ze dach się spalil... Ale przynajmniej smieje się z tego caly dzien:) Kuba jest poporstu bezbłędny. a ja coraz bardziej kocham dzieci ;)