Jest cudownie, ale.... no własnie jest ale. Czyżby musialo znajdowac się zawsze i wszędzie? Jestm pomiedzy nim a nią, jest między uczuciami, między rzeczami, między słowami. Ale wyrażające nutke niedosytu a być może małego smutku. Ale bywa zadrą w sercu, której trudno się pozbyć. Ale bywa wątpliwością. Przebiegłe jest. Teoretycznie można je wyeliminować, ale człowiekowi chcącemu czerpać z życia maksymalnie dużo cieżko to zrobić. Przyzwyczaić się, że nie możemy mieć wszytskiego?
Muszę ciągle sobie tłumaczyć, że tak musi być. Ale jak coś pojąć, jak coś zrozumieć gdy nie chce się zeby tak było. Wtedy zaakceptować jest najtrudniej... A mnie to denerwuje, że nie ma czasu. I poraz kolejny przekonuje się, że rozumieć i pojmować to co innego niż odczuwać. Mogę zrozumiec, wiedziec o co chodzi, mogę się pogodzić, ale odczucia to już całkiem inna bajka.
Niech spełnia marzenia. Będę go wspierała. Wspieram go, choć czasem śmieję się przez łzy. Bo czuje, że coraz mniej jest MNIE we mnie. Jego zajęcia mnie przytłaczają. Chce być z nim. Chce naprawde chcę i wiem co czuje. Ale cieżko się pogodzić. Może popelniłam błąd...
Chciałam zwykłego związku, w którym oboje będziemy mieli dla siebie czas. Bedziemy wspolnie robili rożne rzeczy. A mam pare godzin wyrwanych spomiędzy miliona roznych zajęć, a żadnego ważnego do konca. Chyba znowu wpkowałam się w coś co jest dla mnie bardzo trudne.