Odejdę cicho bo tak chcę...
Rozpoczął się kolejny dzień. Jeden z wielu (niewielu) kolejnych. Z samego rana przypomniał mi się motyw "vanitas"... Marność tego wszystkiego, ulotność uczuć, czynów myśli... Jestem i mnie nie ma. Ludzie mnie lubią potem zapominają, że byłam na tym świecie. Nie wiem czemu z samego rana mam takie "katastroficzne" myśli. Może to ta pogoda?
Ostatnio żyję sobie normalnie. Zwyczajnie i bez żadnych ekscesów. No może oprócz ciągłych telefonów i nękań Piotrka, ale to pominę milczeniem. I tak już dużo zużyłam słów na jego temat. Szczerze mówiąc, wiecej nie chce mi się zużywać. Mogę zużyć tylko trzy : Kocham mimo wszystko. Żyję, jestem... Poporstu... Tak najzwyczajniej w świecie:) Banalne? Nie dla mnie, nie dla człowieka, który dopiero teraz nauczył się kochać życię i się z niego cieszyć. Poznaje wszystko od nowa, inaczej na to patrząc. Jestem szczęsliwa. Właściwie to nie wiem czemu jestem w takim stanie. Od tak. Nie stało się nic cudownego, ale ja noszę uśmiech na twarzy i światełko w sercu. Może nie jestem ładna, może nie jestem mądra i inteligenta, pewnie nie wybijam się niczym z tlumu. Ale jestem sobą. Poporstu zwykłą sobą i akceptuje tą osobą. Akceptuje to ciało i akceptuje mój charakter, choć nad nim pracuję. Wiem mam wady... Jest we mnie spokój, jestem dziwnie spokojna. Nie boję się jutra. Nie lękam się. Widzicie jestem prostym człowiekiem z prostymi myślami i prostymi zasadami. Dla mnie wszystko jest czarne lub białe. Dla mnie jest albo "tak" albo "nie". Ale czy prostota nie jest najpiękniejsza? Czy najbardziej ze wszystkich kwiatów nie przemawiają do was samotnie rosnące stokrotki, fiołki czy niezapominajki a nie storczyki? Kiedyś myślałam, że jestem inna teraz sądze, że poprostu się różnie. Ostatnio mój kolaga zapytał mnie czy ja napewno jestem dziewczyną... Dziwne pytanie? Pewnie dziwne, bo patrząc na mnie wszyscy widzicie dziewczyne. Spojrzałam na niego jak na głupka, a on mi wszystko mi wytłumaczył. Zapytał gdzie się uchowała taka istota jak ja. Tak różna od słodkich laleczek Barbie. Dziewczyna, która ma swoje zasady moralne, osoba która zawsze ma swoje zdanie. W dodatku sypnął mi komplemet, który brzmial następująco : "Wiesz co, jak na dziewczyne to ty masz inteligente przemyślenia". Usłyszałam też, że bałby się mnie gdybym była jego dziewczyną. Dlateczo, że bałby się że nie nadąrzy za moimi myślami, za mną. Powiedział, że mimo swojej prostoty jestem bardziej skomplikowana niż się wszystkim wydaje i nie dla mnie zwyklifaceci którzy chcą sie "zabawić"... Boi się mnie, bo jest we mnie coś co budzi w nim strach... Aż taka straszna jestem? Sposób na podryw? Nie sądzę... Janusz to dobry kumpel, ktory jest zawsze szczery aż do bólu... Ostatnio dużo z nim rozmawiam... Może jest w tym trochę prawdy? Nie wiem... Wiem tylko tyle, że akceptuje sama siebie. Znam swoje wady i zalety...A do narcyzmu mi daleko. Znam swoją wartość. Może się troszkę przeceniam:) Ale tanio "swojej sktóry nie oddam".:)
Zrozumiałam... Wiem...
Czuję coraz mocniej... Nie umiem olewać "systemu"... Jestem uczuciowa i jest mi z tym dobrze... Przejmuje się, bo wiem że nie mogę się niczym nie przejmować. Przejmuje się w granicach rozsądku. Lubię się bawić, ale lubię też samotność... Lubię się wyglupiać, ale życie nie polega na ciągłym wygłupiniu się, jeśli ktoś tego nie zrozumie nie pozna samku życia. Żeby go poznać trzeba też cierpieć... Jeśli ktoś mówi, że wszystko olewa to albo jest głupi, albo przejmuje się bardziej niż się wszystkim wydaje... Czym byłoby życie bez burzy uczuć i emocji? Dla mnie niczym. Wolę nadmierną uczuciowość niż obojętność ona jest najgorsza. Bawić nie można się całe życie, bo jaki ma smak ciagła zabawa i ciągłe imprezy. Takie życie po pewnym czasie porzestaje mieć "smaczek" i zcayna nużyć... Lepiej wyjśc się pobawić raz na jakiś czas, wtedy to o wiele lepiej smakuje... Przynajmniej mi.
Zrozumiałam... Wiem...