Bez tytułu
Muszę pisać. Dlaczego? Bo tak jest łatwiej, prościej i mniej boli. Piszę dlatego, że już chyba dość zadręczałam moich przyjaciół. Może za jakiś czas będę się z tego wszystkiego śmiała. Z tego jak to wszystko przeżywałam. Nie nówię, że nie. Widzicie nie wiem dlaczego, ale akurat ztego co od 2 m-c dzieje się w moim życiu nie mogę się otrząsnąć. Zawsze umiałam radzić sobie z problemami. Czemu z tym nie umiem? Poporstu nie wiem, nie potrafię, nie jestem w stanie. Ciągle mówię sobie: " Podnieś się z tego. Głowa do góry pokaż klasę" albo "Weź się w garść" i takie różne rzeczy. Ciągle próbuję... wychodzę, spotykam się z ludźmi, uczę się, śmieję, uśmiecham, staram się nie zadręczać. Ale gdzieś w podświadomości siedzie Piotrek. Czemu teraz i z tym nie potrafię sobie radzić? Wmawianie sobie nie działa. Muszę się dźwignąć, bo ta sytuacja mnie zniszczy. Musi się udać. Chyba staję się naprawdę monotematyczna, ale to jest sprawa która wypełnia całaą moją egzystencją. Nie umiem się nad niczym innym skupić. Nawet nie piszę już jak dawniej. Nie dobieram tak słów. Tam gdzieś we wnętrzu jest pustka. Taka zwykła czarna otchłań. Wypaliłam się... Muszę na nowo zabłysnąć. Mówiono mi bym nie tragizowała, że mam 18 lat i wszystko jeszcze przede mna, że nie doznałam prawdziwej miłości. Tego nie wiem, ale wiem, że mam za sobą cudowny związek... Nie boli to, że odszedł po raz drugi. Boli to, że byliśmy dwiema najbliższymi osobami a on potraktował mnie jak potraktował (nie wszyscy wiedzą o co chodzi z tym traktowaniem, ale nie chce mi się tłumaczyć). To co było nic dla niego nie znaczyło? Ktoś mi kiedyś powiedział: "Po rozstaniu dziewczyna ryczy 2 miesiace w poduszke i nie może dać sobie z tym rady. A chłopak? A chłopak znajduje sobie następną i szybko zapomina." Czy on już o mnie zapomniał? Czy stwierdził, że to było i już nie jestem dla niego nikim ważnym? Po tym wszystkim? Czy jeszcze kiedyś bede, aż tak szczęsliwa? Czy nigdy nie dowiem się co było prawdą a co kłamstwem?
P.S dla nie wtajemniczonych: Przeczytajcie notkę wcześniej...