Bez tytułu
Chyba nie umiem już być nieszczęśliwa.
Chaos zniknął. A ja będę walczyła. Otwieram oczy i biorę sie w garść. Dziwne, że tak dobrze mi to poszło.
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 |
05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 |
12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 |
19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 |
26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 01 | 02 |
Chyba nie umiem już być nieszczęśliwa.
Chaos zniknął. A ja będę walczyła. Otwieram oczy i biorę sie w garść. Dziwne, że tak dobrze mi to poszło.
Emocje opadły i zostało... No właśnie co pozostało? Po raz kolejny wszystko od nowa. Usiąść i usystematyzować, ułożyć. Zastanowić się co dalej. Jedna "nadzieja" upadla. Więc wyruszam na poszukiwanie nowych. Wyjeżdzam. Ale jak zwykle, jak zawsze tak czy inaczej wróce. A wtedy trzeba bedzie wprowadzić zmiany. Znowu się czegoś nauczyłam. Dziekuje.
Bo jest paru ludzi, bo jest pare w zyciu dobrych chwil. Bo jest pare złudzeń, ktore warto mieć by żyć.
Nadal je mam... Te pare złudzeń. Za dzień, za dwa, za tydzień, za miesiąc, za rok zapomne. Tak jak zapomnialam Piotrka. Zapomne i .... I będzie to co jest mi pisane. "Jeśli coś kochasz pozwól temu odejść, jesli jest Twoje wróci, jeśli nie to znaczy, że nigdy nie było". Więc żegnaj. Już nie będę Cie zamęczała swoją osobą i moimi nastrojami ani zwierzaniami. Nie będzie smsów na dzień dobry i dobranoc. Nie będzie misia i słoneczka. Będzie Jolka i T****.
Jest nowy dzień. Otateczne starcie było. Nie umiem określić czy to przegrana czy zwycięstwo chyba na to za wcześnie. Wiem tylko, że spadlo wiele łez. Zostalam sama. Jak zwykle. Nawet tego KOGOŚ nie mam. Już nie. Nikogo nie ma. Skończyło się jak zwykle. Z pytaniem po co. Z pytaniami na które odpowiedzi nie dostałam. Co dalej? Bóg jeden raczy to wiedzieć. Teraz wiem tylko tyle, że nie ma już nadzieji rozwiala się w ciagu 3 s.. Może trwało to troche dlużej. Nie liczylam w jakim czasie człowiek wypowiada 4 zdania. W każdym bądź razie dzieiejszej nocy pozostaje z moimi myślami, poduszką i misiem. Z wielkim chaosem w głowie i tymi paroma łzami. Chyba złością na samą siebie...
Wykrzyczeć całą złość, bezsilność, niemoc, nienawiść. Wyrzucić wszytsko z siebie i pozostać bez negatywnych emocji, bez wewnętrznego niepokoju. Być może bez jakichkolwiek innych emocji, w obojętności, ale bez brzemienia złości. Bez jadu rozżalenia i zawodu. Bez pytania dlaczego. Bez jakiegokolwiek pytania z głowa bez chmur.
Czasem tylko tracimy energię, na niepotrzebne sprawy. Przestaję ją tracić i robić cokolwiek. Koniec. Rozumiesz? Wystarczy. Już nie.
Bo w życiu już tak jest. Szczęście tańczy ze smutkiem, smutek ze szczęściem. Wiesz o tym prawda? Napewno wiesz... Zdajesz sobie także sprawę z wielu innych rzeczy o których chyba nigdy nie odważę się Ci powiedzieć. Ze strachu, albo z własnej glupoty. Nie wiem co z tego będzie, nie znam Twojego zdania na ten temat. Tyle jest między nami niewypowiedzianych słów, tyle rzeczy które wydawać by się mogly oczywiste, ale są nie wypowiedziane. Same niejasności. Wiec teraz pytam Cię czemu się wyślizgujesz? Wiedziałeś do czego to wszytsko zmierza. Wiedzieliśmy oboje. To chyba nigdy nie była czysta i bezinteresowna przyjaźń. A teraz stoję na granicy, cienkiej linii i szukam pomocy. Czuję obawe przed przekroczniem jej. O ile już tego nie zrobiłam... Bezwiednie i przez przypadek. Broniąc się i nie zwracając uwagi kiedy się to stalo.
Kąciki lekko unoszą się do uśmiechu, ale akurt dzisiaj po chwili opadaja. Ale wiem, że jutro też jest dzien.