Bez tytułu
Serduszko... Proszę już nic nie mów. Twoja pani już zmęczona. Cicho... Pozwól jej w spokoju zasnąć. Już nic nie mów.
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 01 | 02 |
03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 |
10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 |
17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 |
24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 |
31 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 |
Serduszko... Proszę już nic nie mów. Twoja pani już zmęczona. Cicho... Pozwól jej w spokoju zasnąć. Już nic nie mów.
Na początku parę słów do was:
Marcinie od dawna nie jestem dzieckiem. To nie jest do konca dziecinne patrzenie. To wielka wiara w Boga, szczęście i lepsze jutro. Choć faktycznie sądze, że dorośli wsytsko kąplikują i nie potrafią być do końca szczęśliwi, a dzieciom wychodzi to znacznie lepiej. Moje życie jest zszargane przez rzeczywistość i każdego dnia daje ona o sobie znać w moim życiu. Ale ja się nigdy jej nie poddam. Żyję w realnym świecie i stoję na ziemii. Nauczyłam się łączyć marzenia z rzeczywistością. W ciągu roku dostałam więcej ciosów niż przez całe moje życie. Opuścił mnie człowiek, któremu oddałam wszytsko co miałam, miałam wypadek po którym nie będe funkcjonować jak dawniej przynajmniej do operacji, która odbędzie się za 2 lata. Ale to wszytsko co czytasz, to prosta, zwykła i może faktycznie dziecinna wiara dzięki, której mam siłę żyć i dostrzegać pewne zjawiska.
Erradzie, Twoje słowa trafiły w moje serce naprawdę bardzo silnie i dziękuje Ci za nie. Twój komentarz wywołał we mnie prawdziwą, żywą i emocjonalną reakcję.
Na koniec pare słów do Totylko_ja. Masz całkowitą rację. Jeśli zniknę kiedyś, prędzej czy później będe musiała wrócić.
Teraz gdy czytam te komentarze widzę jak wielka we mnie nastąpiła przemiana. Pewnie osoby, które są tu ze mną od początku widzą ją. Nie zawsze bylo łatwo i przyjemnie. Ale teraz wiem, że to było moje stadium poczwarki. Faza potrzebna bym przejrzała na oczy, uwierzyła, rozwinęla skrzydła i poleciała. Wzniosła się na skrzydłach życia pokonując przeszkody. Co mnie nie zabije to mnie wzmocni. Nie ugnę kolan przed życiem. Napewno będe temu bliska, ale mam siłę. Nie wiem skąd we mnie jej pokłady. W takiej małej, kruchej i młodej istotce jak ja. Przyszła pewnego dnia i już nie chce mnie opuścić. Nie jestem mądra, ani genialna tudzież nadzwyczaj inteligentna. Jestem poporstu człowiekiem, kobietą, która choć na chwilę się odnalazła w życiu. Jestm we mnie spokój. Choć pewnie za jakiś czas znowu zawieje wicher życia. Narazie to tylko wiatr wiejący w oczy. Być może jestem zbyt uparta. Może życie mnie złamie, a może wynagrodzi te wszytskie łzy.
Dziękuję Bogu...
- A co jeśli znikne?
- Znajdę Cię.
Problem w tym, że choćbym chciała nie potrafię. Nie umiem znaleźć w sobie tej siły..
Potrzebuję Ciebie. Twoich orzechowych oczu w kształcie migdałów, Twojego uśmiechu i słów, że będzie dobrze. Potrzebuje Twoich dłoni które mnie obejmą i przytulą. Potrzebuję Ciebie. Bo dajesz mi radość. Narkotyczne zniewolenie... Chora sytuacja.
Muszę podjąć decyzję. And I don't know what to do.
Proszę Boga o siłę...
Uśmiech... Jest dobrze. Zsotaje małe pytanie. Co mam zrobić??