E tam....
Jestem zmeczona... Plan mam taki ze koncze codziennie o 17... Tylko w czwartki wczesniej... W dodatku w środy mam 9 lekcji:/ Problemy, nie zniknęły... Pogłębiły się... Kolezanka, jest na skraju wyczerpania nerwowego... Szkoła... To już jest w ogole porażka... Całe wakacjie nie miałam doła... Jak juz to gorsze humorki... A teraz od tygodnia mam doła... Pogłębiające się smutki, żale i jęki... Chciałabym zniknąć... Zatopić się w czymś mięciutkim, ciepłym. Poczuć się bezpiecznie i dobrze... Chciałabym wrócić do łona matki... Kąpać się w tym ciepłym płynie... Być w jej środku i nie myśleć... Co ja mam?? Mam dusze, serce, łzy i życie... dużo?? Po co to skoro nie widzi się sensu w tym co się robi... Bo ja dziwnie się czuje... Ale to nie jest klasyczny dół...
"Do matki"
Kochasz mnie mamusiu?
No powiedz…
Kocham Cie mamo…
Słyszysz kocham Cie!!
Łzy płyną same…
Mamo chce tam wrócić
Tam było cieplo i bezpiecznie
Nie myślałam
Słyszałam…
Czułam…
Nie musiałam walczyć…
Po co stamtąd wyszłam?
Ja nie chciałam…
"Nie ma?"
Nie mam duszy
Nie mam ciała
Nie myśle
Nie czuje
Mnie po prostu nie ma
Zniknęłam wczoraj
Wyszłam na spacer i już nie wróciłam
Płakała mama, szlochał chłopak
Zginełam pod 4 sosną w parku
Teraz jestem eterem
Nieuchwytną mgłą
Nie złapiecie mnie
Nie zniewolicie
Bo mnie pooprstu nie ma…
Wreszcie jestem szczęsliwa…