Bez tytułu
Boimy się ciszy.
Gdy tylko pojawi się w naszym życiu próbujemy ją zagłuszyć. Cisza kopjarzy się z samotnoącią, a ona budzi w każdym strach. Boimy się, że kiedyś zostaniemysami bez przyjaciół, kochajacych ludzi, a wtedy zostanie tylko ona. Być może nikt się do tego otwarcie nie przyzna jednak w każdym z nas gdzies głęboko drzemie taka obawa. Cisza... W małych dawkach ułatwia oczyszczenie, ukojenie, odzyskanie wewnętrznego spokoju. Lecz gdy jest jej zbyt wiele staje się towaerzyszem niedozniesienia, prześladującym nas bezlitośnie. Z niej rodzą się najczarniejsze myśli, to ona ujarzmia naszą duszę w sposób okrutyny i nieodrwcalny. Uzależnieni od niej nieustannie myśła, analizują, roztrząsają. Każda rzcz rozpatrują na milion różnych sposobów dochodząc czasem do wielu zaskakujących wniosków. Z niej rodzą się geniusze, ale i urojenia. Ale czy najwięksi geniusze nie byli wariatami? Musieli nimi być. Bo czy zdrowy człowiek ma odwagę złamać wszelkie zasady, sterotypy. Nie, będzie on ciągle hamowany nawet mimo tego, że postanowi przekraczać bariery. Czy da Vinci nieruważany był za wariata, albo Napoleon? Byli nimi, tak czy inaczej. Każdy z nas nim jest, tylko nie każdy ma sprzyjające warunki do rozwoju "swojego wariactwa". Tak samo jak nie każdy jest skazany na ciszę i samotność. One potrafią złamać nawet najsilniejszego człowieka. Nawet z najbardziej odpornych mogą wydobyć po pewnym czasem wariactwo.