W moj bajkowy świat wkradła się NIEpewność. Ogarnęła mnie. Chyba nie umiem tak żyć. Zróbmy to. Nie mogę. Pojedźmy tam nie moge. Może to, nie mam inne plany. Kursy, skoki, praca i wieczne nie moge na moje propozycje. Jego pasje, jego życie, jego praca, jego plany. I ja - zakochana. Chyba przesadziłam z tym zakochaniem. IObudziłam się i stwierdziłam\, że ja nie mam nic. Dziwnie zaniepokoiło mnie to "nic" Bo to nic to wszytsko. Mogę miec wszytsko, mogę zrobic wszytsko mogę marzyc o czym chcę. Ale we mnie zawsze jest on. Nie wyjade, bo przecież on, nie pojde bo on. Tylko ON tego nie odwzajemnia. Przeliczyłam się z tym poczuciem wolności. Ale czy mogę go obwiniać, ze on coś robi a ja w sumie "nic" ? To nie może sie dobrze skonczyć.
Wszystko jest dobrze dopóki zgadzam sie na jego pasje i je akceptuje. Wiem ze gdyby mial do wyboru mnie i swoja pasje wybrał by ją. To mnie zaczeło przerażać, bo czuje sie przymuszona je akceptować.