Bez tytułu
Przejść z mamą ciąg dalszy. Staram się ją zrozumieć, naprawde chciałabym wiedzieć o co jej tak naprawdę chodzi. Ale analiza jej psychiki to nie jest moja mocna strona. Domyślam się tylko, że to jakieś widma przeszłości wiszą nad nią, a ona przekłada je na mnie. Że niby historia ma się powtórzyć? Ale ja nie będę z kimś tylko dlatego, że jest dobrym, pracowitym i pożadnym człowiekiem i byłby dobrym ojcem dla dzieci. Może dlatego, że wolę tych mniej pożadnych i grzecznych, a może dlatego, że niedobrze mi jak myśle o perspektywie bycia z kimś przez 20 lat bez miłości. No wlasnie co się stało z tamtą wywalczoną miłością moich rodziców? Próbuje ją zrozumiec - tak wiem to matka troszczy się, martwi, chce jak najlepiej. Przykro jest patrzeć, jak z dnia na dzień staje się podobna do osób których najbardziej nienawidzi. Ten jad i żal ją kiedyś zabije. Być może straci coś co kocha? Wyobraźmy sobie, że jesteśmy na plaży i bierzemy w dwie dłonie piasek. Jedną zaciskamy mocno w pięść, druga pozostawiamy otwartą. W pierwszym przypadku piasek ucieknie nam między palcami mimo, że będziemy go chcieli zatrzymać. Na drugiej dłoni pozostanie cała garść. Teraz chyba pora na pointe. Otóż im mocniej próbujemy kogoś zatrzymać, zamknąć, pozbawić wolności tym bardziej ta osoba nam ucieka - tak jak piasek spomiędzy rąk. Możemy go wtedy "udusić", kiedyś będzie miał dość. Może tak jest pomiędzy dziećmi a rodzicami? Wiem... Wychowuje mnie jak potrafi najlepiej, ale czy nie za późno na to? Już nie jestem dzieckiem, dla którego mama jest największym autorytetem. Analizuje, myśle, powątpiewam, sprawdzam. Ślepo nie wierze. Być może ma więcej doświadczenia, ale jest w niej ta straszna gorycz, ten straszny jad, to coś czego się boje.
Czy nie może mi poprostu zaznać szczęścia? Jestem szczęśliwa tu i teraz... Bardzo szczęśliwa. Czy to nie powinno być najważniejsze dla Ciebie? Nie musisz mnie chronić. Nie umiem tak jak Ty. Nie umiem pozbawiać się uczuć w obawie przed porażką. Nie mogę nie próbować tylko z obawy, że się nie powiedzie. To przez Ciebie płaczę, nie przez kogoś innego. To Ty mnie martwisz a nie kto inny. To Ty zabierasz mi radośc nie kto inny. Moze pora wreszcie wziąć to pod uwagę?
Wiecie kiedy płakałam najbardziej? Dostałam się na studia. Poszłam do fryzjerki, tej co zwykle. Zapytała jak matura i studia powiedziałam, że dostałam się na to wymarzone prawo a ona poprostu powiedziała, że mi gratuluje, że bardzo fajnie itd. A Ty mamo? Powiedziałaś: no tak jak miało być...