Bez tytułu
Żywie się półproduktami, zastępuje niektóre elementy zycia zamiennikami gorszej jakości i czasem sama siebie oszukuje. Żyje na pół gwizdka, czuje połowicznie. Subtytut. Czekam żywiąc się złośliwością i ironią. Cukierki mi się rozpuściły i został czerwony, lepkki syf. Ale po co nad tym sie zbyt głęboko zastanawiać. Jeszcze dojde do zbyt genialnych wniosków i po co bede zdradzała to, że jednak czasem zdarza mi się myśleć, ludziom którzy mają inne mniemanie. Nie będe wyprowadzała nikogo z błędu. Nawet jeżeli będę miała kiedyś zoatać sama. Zauważyłam, że przyjaciele mają to do siebie, że przychodzą i odchodzą. Dziwne? Nie, jeżeli wypiorę z mojego mózgu te wszytskie idealne stwierdzenie, w duchu których byłam wychowana.
A teraz poporstu poczekam. Jestem wredna, a co nie wolno? Calego świata nie zbawię, siebie moge. Egoizm. Pieprzony?
Ćwiartka mnie nie wie o co w tym wszytkim kaman, druga ćwiartka nie wie co ma myśleć i czuć, trzecia jest zagubiona, a 4 pozostaje dawną mną. Jednym zdaniem to poprostu mam niezły burdel w moich myślach. Dosłownie i w przenośni.
W radio leci sobie: "Mówią, mówią, że to nie jest miłość. Że się tylko zdaje im, że dawno już przegrali z losem złym. Mówią, że to wszytsko skończy się, wspólne radowanie byle czym" Pffffffff...
Chrzań się... Też mam swoje potrzeby.