• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

szukajaca-prawdy

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
28 29 30 01 02 03 04
05 06 07 08 09 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31 01

Kategorie postów

  • moje zycie (1)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Październik 2009
  • Wrzesień 2008
  • Maj 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004

Archiwum 30 grudnia 2005


Bez tytułu


Poznaliśmy się w lecie 2003 roku. Kolega Pauliny i przyjaciółka Pauliny. Jakgdyby nigdy nic sobie przedstawieni. I tak na jakiś czas pozostało. Kolega i przyjaciółka Pauliny. Później jesień, padający deszcz i przypadkowe spotkanie w busie. Nie poznałam go. Później znowu cisza. Pewnego dnia nieznajomy numer - kolega Pauliny. Zaczęły się rozmowy... O przeróżnych rzeczach, o bzdetach, o życiu. I jakaś taka nić... Niewidzialna, nie osiagalna. Wielka chęć poznania tego czlowieka. Czemu? Nie wiedziałam, poprostu coś mnie ciągnęło... Później jego związek. Oziębienie. Nie wiem co tak naprawde wtedy dzialo się w życiu tego człowieka. Postanowiłam ułożyć sobie życie. Związałam się z Piotrkiem, pokochałam go, ale ta nić powiazania z tamtym człowiekiem gdzieś ciągle istniała. Była. Miałam świadomość jej istnienia, co dziwniejsze momentami miałam wrażenie jakby ciągle sie rozrastała ta nić pajęcza. Później mój związek z Piotrkiem rozkwitł, zakochałam się, zalezało mi na nim, T. zszedł na drugi plan. Właściwie można powiedzieć, że go w ogóle nie było. Byłam tak zapatrzona w mój związek z Piotrkiem, że odrzuciłam wszytskich innych ludzi. Rozmawialiśmy z T. od czasu do czasu,ale najważniejszy był dla mnie mój chłopak. Nim się obejrzałam znowu nastała jesień. Dla mnie płaczliwa i deszczowa, straciłam kogoś kto tak mocno zagnieździł się w moim sercu. Znowu zaczęły się długie rozmowy na gadu gadu. Ale ja nieszczęśliwa, załamana, nie myślałam o nikim innym niż o Piotrku. Nastała zima, znowu wróciła ochota by spotkać tajemniczego kolege Pauliny. Doszło do skutku na poczatku stycznia. Jedno, miłe spotkanie. Jedno i ani jednego wiecej. Znowu w jego życiu rozgrywało się coś o czym nie miałam pojęcia. Zdawkowe: Przepraszam, ale nie moge. Wyprowadzona z równowagi, przyjęlam do wiadomości. Za dużo sobie wyobrażałam - mysli kłębiące sie w głowie. Brak zrozumienia. Próba powrótu Piotrka, nie juz wtedy nie moglam na to pozwolić, nić łącząca mnie z T. była zbyt silna. Dalsze rzmowy na gadu-gadu i wielka chęć być z człowiekiem, ktorego prawie nie znałam. Nie umiałam sobie tego racjonalnie wytłumaczyć. Nie wiem, do tej pory nie umiem powiedziec czemu. Urzodziny - zaprosiłam go, usłyszalam, że raczej go nie będzie. Wielka niespodzianka w dniu urodzin. Pojawił się, na moment ale był... Kolejny czas ciszy, nie pamietam ile trwający. I ciągle dziejące się coś czego ogarnąc i zrozumieć, nie moglam. Budująca się wieź między nami. Głębsza i głębsza. Później pierwsze, drugie, trzecie i następne spotkania. Lato. Mój ciągły upór, bronienie się przed uczuciem. Przełamałam się. Takie spotkania przestały mi wystarczać, chciałam czegoś więcej. Był ktoś jeszcze wtedy. Chcial być ze mną. Musiałam zdecydować. Zdecydowalam, odrzuciłam jego uczucie.Chciałam związku. Chciałam w jedną albo w drugą stronę. I dostałam tego czego chciała: Zostańmy przyjaciółmi. Zabolało. Ale zgodziłam się na to. Pomimo rad, żeby dała spokój, żebym w to nie brnęła, żebym oszczędziła sobie cierpień. Weszłam w to. Odpowiedzialną decyzją. Wytrzymałam 1,5 miesiąca jako przyjaciółka. Później przestalam wytrzymywać. Znowu zostałam utwierdzona zostałam w przekonaniu ze to może byc przyjaźń. Przestałam probować, dalam sobie spokój, olałam, stałam sie tylko przyjaciółką, bez podtekstów. Pogodziłam się, z tym, że ten wspaniały człowiek może być tylko moim przyjacielem. Nastała późna jesien. Chcialam się z kimś związać, bo podobno miłość jest jedynym lekarstwem na miłość. Pojawił się Grzesiek, ale mimo to, nie mogłam. Poprostu nie mogłam się z nim związać. Potem był Rafał, Kamil. Ale nie mogłam, nie mogłam i już. Zrozumiałam, że dopóki T. bedzie tkwił we mnie tak głęboko, nie bede w stanie się z nikim związać. Więc pozostawałam sama. I wcale w tym czasie nie byłam nieszczęśliwa. Było wręcz odwrotnie. Oczywiście było mi czasem smutno. A teraz, teraz jestem bardzo szczęśliwa, tak jak nie byłam szczęśliwa nigdy. Bo zniknęło wszytsko co nas dzieliło i możemy być razem. Obije tego chcemy. I zrobie wszytsko, żebyśmy byli szczęśliwi... Bo w końcu jeżeli przebylismy tak długą drogę i jesteśmy razem, to znaczy, że coś między nami faktycznie jest.

I jeszcze jedno... Na naszej drodze jest mnóstwo znaków, trzeba tylko umieć je zauwazyć. Zakochana i szczęśliwa... Szczęśliwa jak nigdy :) :)

30 grudnia 2005   Komentarze (9)
Szukajaca_prawdy | Blogi