Bez tytułu
Znowu w domu. Teraz mam dwa domy. Od dzisiaj do niedzieli w tym pierwszym, od poniedziałku do piątku tam..
Teraz mam w życiu nienajszczęśliwszy okres. Tyle czasu szczęśliwa, tyle czasu się śmiałam i cieszyłam. Ponad pół roku. A teraz... Teraz jest normalnie. Za duzo problemów. Takiej lawiny złych wydarzeń nawet ja - "pieprzona" optymistka nie byłam w stanie znieść. Nie załamałam się, nie zamknęłam w sobie. Myślę. Nie jest to nic destrukcyjnego. Poporstu musze wszytsko poskładać do odpowiednich szufladek, tak jak składa się ubrania. Są dwie: "dzisiaj" i "przeszłość". Najwidoczniej nie rozliczyłam się z tym wszytskim należycie i tak jak powinnam to zrobić. Nie zamknęlam wszystkiego tak jak powinnam. Źle rozegrałam. Ale nie mogłam tego przewidzieć. Nie dało się tego zrobić. Zawsze dostajemy cios z tej strony z której najmniej się go spodziewamy. Nadal widze sens i mam cel, ale musialam zrobić przystanek. Choć na chwile wysiąść z pociągu z napisem: życie... Na momencik. Zaraz wracam.