Bez tytułu
Pytacie mnie dlaczego... To miał być mój sekret, moja prawda, ale może to komuś kiedyś pomoże.
Pogodziłam się z życiem takim jakie ono jest. Pogodziłam moją duszę z moim ciałem a w szczególności to pogodziłam ją z realiami, z rzeczywistością. Wiem, że moje życie jest wiele warte. Tak dużo przede mną tak wiele mogę odkryć, tak dużo mogę zrobić, więc pora wstać, uśmiechnąć się do własnego życia i poproistu żyć. Żyć nie zadręczając się negatywnymi drobnostkami, ale za to maksymalnie cieszyć się z każdej głupoty. Poprostu stwierdziłam, że może i jestem indywidualnością, ale to nie znaczy, że muszę się chować z moją indywidualnością. Warto ją pokazać. Można ją zgrać z rzeczywistością. A najważniejsze co dostrzegłam, to to, że wcale nie odstaje tak bardzo. Może nauczyłam się wreszcie uśmiechać do sibie, a w lustrze widze ładną dziewczyne, która nie ma się czego wstydzić i nigdy nie miała. Jest tylko osób, które kocham, a one kochają mnie. Jest tyle życzliwych osób, jest tylko osob na które moge liczyć. Wreszcie jest wiele osób które ja kocham. Nie warto zadręczać się osobą która odtrąca nasze uczucie, może mieć swoje powody. To nie jest łatwe, żeby to zrozumieć, ale łatwiej mi...Wreszcie jest tylke osób, dla których jestem gotowa się poświęcić. Może się sparzę, może mnie wykorzystają, ale wtedy będe wiedziała, że to nie ja jestem winna. Ja chciałam dobrze, ja byłam fair. Bo trzeba być fair w stosunku do siebie, zawsze. Wreszcie zrozumiałam, że każdego dnia dzieje się coś dobrego, nie ma takiego dnia w którym np. nie dostałabym chociażby uśmiechu na ulicy od innego człowieka. Nie można zatapiać się we własnym smutku i roztrząsać. Owszem rany się otwierają, owszem boli, owszem świat jest czasem do dupy. Ale ja będę p**** optymistką, choć optymistką bardziej ralistką. Ta planeta dośc ma łez ludzkich, czas dać jej też uśmiech. Wiem, będą złe chwile... Ale sądzę, że uda mi się je przetrwać i przebiegną łagodniej niż przed tem. Wreszcie chyba pomaga mi wiara. W ciągu tego roku uwierzyłam. I kocham... Kocham Boga. Może to mi pomaga? Może dostałam siłę o którą tyle się modliłam i przepłakałam tyle nocy. Może moje łzy... Może moje łzy komuś pomogą...
Dla każdego może być inna prawda. Przecież istnieje wiele prawd. Każdy chyba ma swoją. Ja zrozumiałam, że nie jestem pępkiem świata i NIE WOLNO skupiać mi się na swoim cierpieniu. A poza tym gdy połączyłam moje marzenia z rzeczywistością o wiele lepiej mi się żyje. I nawet gdy spadne to nie będzie to wstrząs, wstanę otrzepię się i pójdę dalej. Nie wolno się odcinać od innych... Na świecie musi być równowaga więc jest zarówno dobro jak i zło... Jest placz i jest śmiech. Są narodziny i jest śmierć. A życie trzeba wykorzystać jak się umie najlepiej, by pozniej mieć satysfakcję. Moje "umartwianie się" nikomu nie pomoże, najwyżej może zaszkodzić. A właśnie może mój uśmiech komuś pomoże - choćby nieznajomemu na ulicy.
Zaakceptowałam, pokochałam - życie...
Tym którzy przebrneli gratuluje:) To chyba cała prawda choć banalna... Ale trzeba sobie pewne rzczy uzmysłowić, inne zauważyć, a z jeszcze innymi się pogodzić...
A i dziekuję wszytskim... Naprawdę wszytskim....
Subconscious, dziękuję za kawałek prawdy... Nadałaś mojemu myśleniu trop...