Bez tytułu
Nie mam zielonego pojęcia od czego zacząć i w co włożyć ręce... Nieustanny bol wcale nie pomaga mi zarówno w czynnościach codziennych jak i w nauce... Z wyczerpaniem fizycznym idzie w parze wyczerpanie psychiczne. Poporstu mam dość i to chyba tak jak nigdy nie mialam niczego dość. Jedna durna myśl pociąga za sobą następną i tworzy się łancuszek. Jestem zrezygnowana, płacez po nocach i zastanwaiam sie czy bede mogła jeszcze normalnie chodzić i funkcjonować. A słowa wszytskich: będzie dobrze, wcale nie pomagają mi w podniesieniu się z upadku. Chyba jestem na samym dnie emocjonalnym, bo nawet gdy rozleje sok dostaje napadu szału. Poprostu... Nawet sama nie wiem co poprostu. Bezsenne noce robią swoje. Wszyscy mnie zostawili, bo po co komu człowiek, który nie może szybko chodzic, nie może biegac, nie może isc na impreze? Czuje się opuszczona, o planach moich przyjaciółek dowiaduje się po fakcie... Już mi nie mówią o wielu rzaeczach. Może się czepiam a może poprostu mam dość. Chce mi się wrzeszczaeć: "Mam dość!!!!!!!!!!!!!" Pozostaje mi tylko płacz zbezsilności...