Bez tytułu
Po pół roku wróciła moja przeszłość... Ta która była moim życiowym szczęściem. Ta przeszłość w trakcie której ciągle się smiałam a w moich oczach były te iskry... Wróciła i zapytała z wyrzutem: "Jolciu dlaczego tak szybko się pocieszyłaś? Nie sądziłem, że tak szybko..." Ta przeszłość ma na imię Piotr... Ta moja przeszłośc ma pretensje, że po pół roku jakoś ułożyłam sobie życie... Nie zapomniałam o nim nigdy... Przez pierwsze 2 miesiące nie było dnia w którym bym nie wspominała i nie płakała... Zmagałam się z moimi uczuciami, z myślami... Toczyłam nieustanną walkę... A on?? On po tygodniu znalazł sobie dziewczynę... Zresztą na niej się nie skonczyło... Były następne jednorazowe panienki... A ja co?? Mam czekać z otwartymi ramionami i nosić żałobę. Ja go naprawdę nie obwiniam, to jego życie jego wybory. Ale dlaczego on oskarża mnie? No czemu? Nigdy nie zapomniałam, nie potrafiłabym... W ciagu pół roku wysyłałam od czasu smsa z pytaniami jak sie czuje, co u niego słychać... Odpowiadała mi cisza... Nic, zero, null... Nigdy nie zapytał jak się czuję, czy jest mi źle, czy daje sobie radę... Nie odzywał się... Nagle przypomniał sobie o Jolce... Zasypał ją gradem wspominek, słów że było wspaniale... Wyciągnął na światło dzienne wszystkie piękne wspomnienia... Po co? A potem oskarżył... To oskarżenie boli... Bardziej niż powinno...
P.S Ale i tak mam dobry humor;)