Czas, noc, cisza, śpiący świat...
Późna, zimowa noc. Wszyscy już danwo spali, tylko ona jedna nie potrafiła zasnąć. sama dokłanie nie wiedziała czym jesto to spowodowane. Może powietrze w jej domubylo zbyt suche? A może pochłonięta marzeniami poporstu przestała zauważać, że wskazówki zegara nie stanęły w miejscu i poraz się położyć. Marzyła o rzeczach, które siedziały głęboko w niej. Tej nocy obudziły się nigdy nie wypowiedziane myśli i marzenia. Bała się je w jakikolwiek sposób wywoływać. Być może dlatego, że zyła w przeświadczeniu, że jeśli je wyjawi to nigdy się nie spełnią? Było jej cudownie, miło i ciepło z tymi marzeniami. to one zawsze stanowiły dla niej cudwone towarzystwo. Gdy czuła się samotna, gdy było źle wystarczyło, że przywoła jedno z nich. Na jej twarzy zawsze pojawiał się wtedy uśmiech i już wiedział czego chce. Pogrążona w tych swoich imaginacjach postanowiła wyjśc się przewietrzyć. Dla wszystkich innych byłoby to pomysłem absurdalnym (przecież była pierwsza w nocy, a termometr wskazywał 12 kresek na minusie). Ale nie dla niej.Założyła swój dlugi, czarny płaszcz, opatuliła się różowym, wełnianym szalikiem i wyszła przed dom. Stanęła na czerwonej kostce brukowej przypruszonej warstewka śniegu. Od razu poczuła mroźny, zimowy wiatr. Smagał ją po twarzy, a czarny płaszcz wcale nie chronił jej ciała przed zimnem. Ten sam wiatr zaczął bawić się jej czarnymi, kręconymi włosami. stała przed domem, było zimno, mroz szczypał w policzki, ale nie przejmowała się tym. Jej btło dziwnie ciepło i przytulnie. Usiadła na poręczy altanki. Rozglądała się wokoło- swiat przykryty śniegiem. Wiatr nadal bawił się jej włosami i frędzelkami szalika. Była tylko ona, noc, cisza i ten mrożny wiatr. Cisza... Zaczęla się uśmiechac. Na początku był to usmiech nieśmiały i tajemniczy, lecz z czasem przerodził się w szczerny i szeroki. Tylko ona znała jego powód.wiatr nadal bawił się jej włosami i szalem. Zeskoczyła energicznie z poręczy i z usmiechem wypowiedziała dwa słowa: "warto żyć..." nikt nie odpowiedział, zaczęła iśc dróżką, nadal zamyślona... Nagle wyrwana z zamyslenie poczuła, że coś ją ciągnie za lewą nogawkę. To jej śliczny, puchaty owczarek niemiecki. Pogłaskała psa, zawróciła. Uśmiechnęła się jeszcze raz do ciemności, ciszy i wiatru i zniknęła we wnętrzu domu.
Tylko ona wie czemu się usmiechała. Do ciszy, do wiatru, a może tak naprawdę ten szczery i energiczny usmiech młodej kobiety skierowany był zupełnie do kogoś innego? Czy tylko ona nie spała tej nocy? A może był ktoś jeszcze? Może jeszcze mial ochotę wreszcie poukładac bałagan w swoim zyciu??