Bez tytułu
Znowu wszystko runeło... Runeło i się zawaliło... Było i nie ma... Resztka nadziei wczoraj zniknęła, ta nadzieja która trzymała mnie przy życiu zniknęła. Nadzieja, dzięki ktorej się trzymałam dzielnie. Prysnęła wtedy gdy zobaczyłam go całującego się z Aśką jego najlepsza przyjaciółką. Zobaczył mnie, zrobił dziwną minę. Wybiegłam na dwór, w moim srecu nie było nic, pustka. Nawet nie płakałam. Tłumaczył, przepraszał że to była chwila. Traktował mnie jak zabawkę, teraz to wiem. Tylko dlaczego to tak bardzo boli. Dlaczego nie umiem dać sobie z tym rady.
Postanowiłam wczorajszy półmetek był pożeganiem. Ostatecznym i nieodwołalnym. On wie, że mi bardzo zależy i to wykorzystuje... Czuję, że moją duszę trawi ogień. Ogień w miejsce tego ciepła, które tak niedawno czułam. Nie umiem sobie dać rady z moim życie, już nawet nie płacze. Teraz już nie, łzy nie płyną.
Boli, bardzo boli... Niech mnie ktoś mocno przytuli... Chcę aby było po wszystkim...
Dopisek 14.11.2004/15:18
Piotr musi narazie zniknąć z mojej świadomości... Musi umrzeć przynajmniej na jakiś czas... Wina leży gdzies po środku, tylko chyba ja to bardziej przeżywam... Żałuje, że jestem taka pożądna... Nawet nie umiem nic zlego o nim powiedzieć... Złe słowa na jego temat nie przechodzą mi przez gardło... Więzną gdzieś... Droga Outside to jest bardziej skomplikowane niż Ci sie wydaje w tej notce jest tylko czesc tego co się działo... I wierz mi że każdy jest na swój sposób pusty. Tylko, że są ludzie puści, bardziej puści i ci najbardziej puści...