To już 5 dni... Wczesniej było spoko... Ale teraz zaczyna mi się tęsknić, był ktoś pół roku a teraz go nie ma..Moja dłoń nie ma miejsca w niczyjeje dłoni... Teraz czuję się samotna... Nie, nie chodzi o to że rozpaczam i czuję sie strasznie, ogólnie mam dobry humor, ale pierwiastek tego uczucia, tej tęsknoty który uciszam, będzie się we mnie budził, nie ma na to rady. Mimo, że z nim nie jestem bardzo go kocham. "Jeden lub dwa pocałunki wcale nie znaczą, że ktoś kocha. Czasem dowodem miłości jest obojętność i wielka tęsknota." Kolezanka powiedziała mi: "Jeśli kochał i jeszcze trochę kocha to wróci i da kolejną szansę na odbudowę tego wszystkiego, jeśli nie to znaczy, że nie był tego wszystkiego wart, więc narazie nie płacz..."
Kiedy byłam młodsza, myślałam że życie jest dużo dużo łatwiejsze. Im jestem starsza tym wszystko staje się bardziej skomplikowane, bardziej zagmatwane i chyba złe. Złe? Nie no może gorsze niż było kiedyś. Kiedyś kiedy cieszyły mnie Mikołajki, wszyscy ludzie byli dobrzy, a batoniki cudownie smakowały było inaczej. Teraz? Obecnie jest inaczej nie umiem cieszyć się aż tak małymi rzeczami jak kiedyś, widze problamy których kiedyś nie było... Ale mimo to życie mnie cieszy, czuje że powinnam żyć. Po co? Tego jak narazie nie wiem. Może nie dowiem się, ale czuję że coś mnie jeszcze czeka dobrego. Dziwne uczucie, tak jakbym wiedziała, że zdarzy się coś dobrego:)
Nie wyrzucam wspomnień, nie chce zapomnieć... Co za idiota chciałby wymazać z pamięci najcudowniejsze poł roku w życiu? Napewno nie ja... Gdy patrzę na zdjęcia budzą się we mnie miłe wspomnienia... Wiem, że się tak tylko mówi, ale ja naprawdę chce byśmy zostali przyjaciółmi a jeśli nie przyjaciółmi to dobrymi znajomymi... Dlaczego? Bo ten człowiek zna mnie jak nikt inny na świecie i z nim łączyło mnie bardzo dużo... co z tego będzie? Nie wiem, do tanga trzeba dwojga.