Są dni, są wieczory takie jak wczoraj... Gdy nie starcza łez...wiecie co z rodzina dobrze wychodzi sie tylko na zdjęciach... Przynajmniej z moja... Wszyscy, przychodzą domoich rodziców płaczą, że nie mają pieniędzy, że są biedni nieszczesliwi... Moj dom czasem wyglada jak przytułek dla bezdomnych... Dzieci ciotek, braci ciotecznych, ciotki, wujkowie... Ja rozumiem, że trzeba sobie pomagać... Tylko dlaczego gdy coś złego dzieje się u mnie to nikt się nawet nie zainteresuje?? Nawet nikt nie zapyta czy wszystko w porzadku... Wszyscy totalnie olewają sprawę... Jesli trzeba im pomóc to są i owszem... A jacy mili wtedy są... Myślą chyba, że moim rodzicom to pieniadze z nieba spadaja... Ja wiem, ja rozumiem że trzeba sobiepomagac a to moja rodzina... Tylko... to nie jest takie proste. Ty pomagasz, a oni potem odwdzieczaja się jechanka na ciebie za Twoimi plecami... Szkoda gadać... Zresztą szczerze mówiąc to po moich doświdczeniach nie ufam ludziom. Chyba moge sie pokusić o stwierdzenie ze ich nienawidze... Zawsze miałam "pod górke", musiałam ciagle coś udowadniać, pokazywać. Nigdy nie dałam się zaszczuć, zastraszyć, zahukać... W naszym społeczeństwie już tak jest. Jednostki, które odstają są eliminowane. Tak własnie moje środowisko chce zrobić ze mna. Ale mnie szczerze mówiąc wiekszosc ludzi grzeje. Mam mame, tate, braci, przyjaciółke i chłopaka. Wystarczy. Mam pewność, że oni mi numeru nie wywiną...