Bez tytułu
Dzisiaj nie uchodzą za atrakcyjną z czerwonym nosem, opuchniętymi oczami i bakteriami żerującymi na moim gardle. Ale jakoś się postawimy na nogi. Choroba nie działa pozytywnie na mój nastrój.
Czasem zastanawiam się czy życie nie jest durnym żartem. Czasem zadaje sobie pytanie dlaczego? Dlaczego jest beznadziejne, jezeli myśle dlaczego to już samo w sobie ma negatywny wydźwięk. Od razu widze miliony znaków zapytania przed oczami i wielką krzywdę. Ostatnio mam tendencje do histeryzowania. Nie tylko do histeryzowania, ale też do czucia się samotną. Zaczyna mi nie wystarczać czas, który z nim spędzam. A już myślałam, że przyzwyczaiłam się że widujemy się co 4 dni. A jednak nie. Rozumiem wszytsko, akceptuje wszytsko. Nie mam prawa narzekać, bo tak naprawde nie mam na co. Wiele osób chciało by być na moim miejścu. Jednak czuje niedosyt. Niedosyt Jego, za mało mi Go. A od jakiegoś czasu odczuwam to jakoś nad wyraz boleśnie. Jakoś tak ze zdwojoną siłą, czuje że jest mi teraz potrzebny bardzo. Znowu zapycham się substytutami. To nie zdrowo podobno.
Kobieto otrząśnij się...