Bez tytułu
Czemu wsród ciemności, gdy nikt nie widzi chowam twarz w poduszkę a z oczu płyną łzy... Ukrywając się tak by nikt nie zobaczył tej mojej małej "słabości", poprostu płacze. Bo wiecie mi plakać nie można... Leżąc otoczona przez setki obcych, codziennych przedmiotów. Tylko ciemność, lekko zarysowane kontury. Nic? I szloch... Cieple, słone strużki na policzku, spadajace bez opamiętania i chowające się we wnętrzu aksamitu poduszki. Zwinięta w kłębek i z zamkniętymi oczami. Być może w nadziei, że poprotu zniknę, a może dlatego, ze ta pozycja chroni przed bólem. Jak bezbronna 5 letnia dziewczynka.
Nie zniszczę sama siebie. Bo tak naprawdę natrafniej ranimy się my sami. Czasem jak masochiści zadajemy sobie rany, wbijamy nóż tam gdzie najbardziej boli. A później? Potem pozostaje tylko napawać się własnym "cierpieniem". Ależ to przyjemne, prawda? Nie zniszczę sama siebie.