Bez tytułu
Wiem, że grzeszę zadając to pytanie. Nie jest mi źle z tym. Ale czemu jestem bezwarunkowo i bez powodu szczęśliwa? Wiem. Powtarzan się, po raz kolejny pada to stwierdzenie, a ten blog chyba stał się monotematycznym symbolem mojego szczęścia. Na zadane wcześniej pytanie umiem znaleźć tylko dwie odpowiedzi. Pierwsza jest taka, że otworzyłam się na świat, na ludzi a małe porażki nie maja dla mnie tak wielkiej rangi jak niegdyś. Druga brzmi w ten sposób, że wystarczy w swoim życiu zmienić rzeczy naprawde pozornie nieważne i minimalne, by wywarło to ogromny wpływ na nasze życie, myślenie. A wraz z tym zmieniają się wydarzenia w naszym życiu, a może o nie one tylko sposób postrzegania?
Nie wiedziałam, że świadomość tego, że ktoś się o mnie martwi tak mnie ucieszy. Czuję coraz więcej ciepła. I o dziwo niczego nie wymagam, nie oczekuje, nie rządam, nie wymuszam. Wiem, że jest ktoś kto we mnie wierzy i jesli będę potrzebowała pomocy to mi ją ofiaruje. Nie przyjaciel, nie partner, nie chłopak, nie kolega, nie znajomy, nie obcy. Ktoś...