Bez tytułu
Kocham życie i tego nikt mi nie odbierze... Tak właśnie dokładnie tak. Modliłam się o spokój mojego ducha i chyba Bóg mnie wysłuchał... Mam swój spokój.. Od jakiegoś czasu ja chyba pływam 10 cm nad powierznią chodnika. Czasem trzeba się poprostu przestać przejmować i pozwolić, aby zycie potoczyło sie samo... Choć tak zupełnie samemu sobie nie można go zostawić, walczyć też trzeba:) O szczęście.... Humor dopisuje od dłuższego czasu. Poporstu:)
Nie wiem czy szczęście utkałam sobie misternie przez moje dawne smutki czy zesłał mi je Bóg, ale wiem że ono jest w moim zyciu. Może je wywalczyłam? Może się go poprostu nauczyłam? A może ktoś mi je pokazał? Nie wiem dokładnie może wszystkie powody są właściwe? Może to wszystko brzmi optymistycznie, ale dla mnie tak jest. Świat jest wystarczajaco, szary i smutny, by musial jeszcze znosić moje smutki i żale. Ktoś musi się śmiać i cieszyć:] I własnie to postawiłam sobie za cel... Uśmiechać się bez względu na wszystko:) Bo gdy ide ulica szczesliwa to od razu wszystko inaczej wyglada... Może mówie jak świr i dla niektórych z was jest to bezsensu chodzić i poporstu być życzliwym:] Ale naprawde gdy usmiechniecie się, usmich zostanie wam oddany:)
Słowa nie wypowiedza wszystkiego, czasem wystarczy jeden gest, uśmiech, muśniecie ręki i wiemy wszystko... Czasem wystarczy spojrzeć w oczy i widzimy wszystko. Czasem wystarczy tylko być i czuć po ludzku. Spojrzeć i poczuć drugiego człowieka. Bo przecież wszyscy podobnie czujemy i myslimy. Czasem wystarczy, że kogoś przygarniecie do siebie i przytulicie i od razu jest lepiej... To poporstu jest ludzkie... Jesteśmy ludzmi i nie wstydźmy się że czujemy. Bo czym byłby człowiek bez uczuć? Zwiędlym kwiatem wśród innych... Uczucie nawet to podobne do polnej stokrotki jest ludzkim odczuciem... Więc czemu tak często boimy się o nich otwarcie mówić? Chyba dlatego, że czasem bardzo boli... A ból i strach to najwięksi wrogowie każdego z nas... Ale przecież nasz strach to my sami... A czy można bać sie samego siebie??