wspominki
Przeszłam chyba w swoim zyciu wiele "faz": uwodzicielka, flirciara, zdystansowana intelektualistka, obojętna i chlodna racjonalistka, zraniona do szpiku kosci kobieta lizca rany, nie ufna famme fatal, kobieta traktujaca facetów jak sposob rozrywki, kochajaca i wierna kobieta. Nie wiem kiedy czułam się najlepiej, bo zawsze to byłam JA. Treaz tez jestem JA, ale ta ja jest inna, dojrzalsza, madrzejsza, lepiej radzca sobie z emocjami. Mam faceta z ktorym mi dobrze, a w swoim srodowisku czuje się z tego powodu jak tredowata. Tylko, ze z drugiej strony zadna wyzwolona kolezanka, nie jest szczęśliwa tak naprawde i do konca. Czegoś jednak im brakuje. A czy mi czegoś brakuje? Smialo moge powiedzieć, ze w tym zwiazku niczego. Moge sie spełniac, moge miec własne zdanie, moge sie rozwijac, moge wszystko. Sama zataczam sobie granice, ktorych nie chce przekraczac. Mie zostałam wsadzona do zlotej klatki, nie jestem traktowana jak lalka na wystawie. Moze dlatego nie szukam "zakazanego owocu"?
Blogi jednak uzalezniaja, wraca sie tu.
te wszystkie choroby pasożytnicze i odzwierzęce są właśnie najgorsze dla kobiet w ciaży... Dlatego warto prosić ginekologa o dodatkowe padania pod tym kątem... Jestem w tym temacie przewrażliwiona, bo kotek też mi podarował toxoplazmozę, przez którą wylądowałam rok temu w szpitalu... Dzięki Bogu teraz, a nie w czasie ciąży... Te pierwotniaki podżerają płód i dlatego dzieci rodzą się z wadami fizycznymi i umysłowymi :(.
A koleżanki? Mogą Ci tylko zazdrościć... Ale czy wtedy są dobrymi koleżankami?
Dobrze, że powrócilaś tu :).
Dodaj komentarz