Zostawiłam za soba cięzar który mimo wszytsko niosłam bardzo długo. Zostawiłam za soba zal, raz na zawsze, bez powrotu jak kiedyś. A wraz z zalem pozostawiłam człowieka, ktory kiedyś był dla mnie wazny. Nosilam go cały czas przez zycie, a raczej zal, złosc, nienawiść. Nie, nie kochałam go, to mi nie ciazyło. Ciazył mi gniew. Jest taka przypowieść o dwóch mnichach. Dwóch michów udało się w długa wedrówke, a było to jakieś święto. Mnisi złozyli wiele slubów, a w tym sluby milczenia, nie mogli się tez zblizać do kobiet. Mnisi udali się w podróz, po drodze spotkali piękna kobiete, nie mogła ona przejśc przez ogromne błoto, wiec poprosiła mnichów by jej pomogli. Starszy wział ja na plecy i przeniósl. Młodszemu bardzo sie to nie podobało, bo w koncu nie wolno im bylo rozmawiac z kobietami nie mówiac juz o ich dotykaniu. Bardzo go to meczylo, myslał o tym cala droge ale nie wiedzial jak powiedziec to starszemu. Wreszcie wieczorem gdy rozbili oboz wyrzucił z siebie cala złosc i pretensje. Starszy odpowiedział: Widzisz bracie, ja zostawiłem ta kobietę w tamtym miejscu gdy zeszła mi z barków na ziemie, a Ty niosłeś ja ze soba az tutaj. Moija "kobieta" był zal do Piotrka, ktory działał na mnie destrukcyjnie, mimo, ze nie zalezało mi na nim, nie mogłam darowac mu tego co zrobił, nie potrafiłam zrozumieć. Gdzies w głebi mnie to siedzialo, mimo, ze kochalam kogos i bylam bardzo szcześliwa. Zdjęłam ten ciezar z ramion i zostawiłam go daleko, daleko. Nie chowam urazy, mam obojętny stosunek, tak mi jest lepiej. Zadziwiajaco jak bardzo mozna zranic czlowieka, mimo uplywu czasu ludzie nie zapominaja do konca.
Przeszłam chyba w swoim zyciu wiele "faz": uwodzicielka, flirciara, zdystansowana intelektualistka, obojętna i chlodna racjonalistka, zraniona do szpiku kosci kobieta lizca rany, nie ufna famme fatal, kobieta traktujaca facetów jak sposob rozrywki, kochajaca i wierna kobieta. Nie wiem kiedy czułam się najlepiej, bo zawsze to byłam JA. Treaz tez jestem JA, ale ta ja jest inna, dojrzalsza, madrzejsza, lepiej radzca sobie z emocjami. Mam faceta z ktorym mi dobrze, a w swoim srodowisku czuje się z tego powodu jak tredowata. Tylko, ze z drugiej strony zadna wyzwolona kolezanka, nie jest szczęśliwa tak naprawde i do konca. Czegoś jednak im brakuje. A czy mi czegoś brakuje? Smialo moge powiedzieć, ze w tym zwiazku niczego. Moge sie spełniac, moge miec własne zdanie, moge sie rozwijac, moge wszystko. Sama zataczam sobie granice, ktorych nie chce przekraczac. Mie zostałam wsadzona do zlotej klatki, nie jestem traktowana jak lalka na wystawie. Moze dlatego nie szukam "zakazanego owocu"?
Blogi jednak uzalezniaja, wraca sie tu.
dotyk-aniola
13 września 2007 o 11:37
Btw. Masz cudny szablon... Swego czasu przeryłam przez kilka wieczorów Internet w poszukiwaniu szablonu... Tylko ten mi się spodobał... Ale nawet wkleić nie potrafię, więc sobie odpusciłam...
dotyk-aniola
13 września 2007 o 11:34
odnośnie komentarza:
te wszystkie choroby pasożytnicze i odzwierzęce są właśnie najgorsze dla kobiet w ciaży... Dlatego warto prosić ginekologa o dodatkowe padania pod tym kątem... Jestem w tym temacie przewrażliwiona, bo kotek też mi podarował toxoplazmozę, przez którą wylądowałam rok temu w szpitalu... Dzięki Bogu teraz, a nie w czasie ciąży... Te pierwotniaki podżerają płód i dlatego dzieci rodzą się z wadami fizycznymi i umysłowymi :(.
dotyk-aniola
13 września 2007 o 07:38
Taki żal, przykrość, smutek... Potrafią zamęczyć, tak głęboko, tak mocno drążyć nasze wnętrze, że sami nie wiemy co się dzieje i jak temu zaradzić... [jak jedna maleńka kropla drążąca skałę]. Czasem też tak mam...
A koleżanki? Mogą Ci tylko zazdrościć... Ale czy wtedy są dobrymi koleżankami?
...te wszystkie etapy- rodzaj pozytywnego doświadczenia,nabrania dystansu...ważne jak jest teraz, że jest dobrze, ba! bardzo dobrze, i...nie warto oglądać się na innych, na "takich" innych...cieszę się, że nie wyleczyłaś się z tego uzależnienia :) ...
Tak... Moim zdaniem to właśnie szczęście. Znalazłaś to, czego szukałaś i potrzebowałaś i tego należy się trzymać. Nie powinnaś się czuć jak trędowata, nie masz powodu. Może zadajesz się z niewłaściwymi ludźmi? Nie zwracaj uwagi na takie koleżanki... Wiele im musi brakować... I dobrze, że uwolniłaś się od tego ciężaru. Pozdrawiam gorąco.
te wszystkie choroby pasożytnicze i odzwierzęce są właśnie najgorsze dla kobiet w ciaży... Dlatego warto prosić ginekologa o dodatkowe padania pod tym kątem... Jestem w tym temacie przewrażliwiona, bo kotek też mi podarował toxoplazmozę, przez którą wylądowałam rok temu w szpitalu... Dzięki Bogu teraz, a nie w czasie ciąży... Te pierwotniaki podżerają płód i dlatego dzieci rodzą się z wadami fizycznymi i umysłowymi :(.
A koleżanki? Mogą Ci tylko zazdrościć... Ale czy wtedy są dobrymi koleżankami?
Dobrze, że powrócilaś tu :).
Dodaj komentarz