ciagle pada...
Pada... Ja jakos tego nie odczuwam... Deszcz rozmywa się i spływa po szybie... Nie odczuwam tego... dlaczego? Może dlatego, że moje przebywanie poza 4 scianami ogranicza się z przejscia na przystnek wejscia do autobusu, wyjscia z niego, pojscia do szkoły, wyjscia ze szkoły wejscia do autobusu i przyjscia z przystanku do domu? Zajmuje mi to mikroskopijna ilośc czasu... Siedze albo w domu albo w szkole... Brak czasu, zabieganie... ciagle sie gdzies spiesze biegne, gnam na oslep... Czy warto?? Nie wiem nie mam innego wyjscia... Kiedys kochałam patrzec jak pada... Teraz poza tym, że mam mokre buty deszczu nie odczuwam... Zaraz jade na trening... Pewnie siade bede sie wpatrywała w szybe i znowu zaczne myslec... Nie zostało mi nic... Nie mam chłopaka, nie mam ostatniej przyjaciółki... Powiecie masz rodzine... Ale jak żyć z rodzina gdzie mama się za wszystko obraża, taty ciagle nie ma, a od brata słyszły się, że jest się szmata? Trudne jest to i dośc skomplikowane... Może dlatego jestem zoobojętniała na deszcz? Niebo płacze...Jak bylam mala dzidzio tlumaczyl mi ze jak pada to aniolki placza bo byla niegrzeczna bralam go wtedy za szyje i przepraszalam za to ze bylam niegrzeczna. Plakalam, a dziadzio mowil nie placz przestanie padac, aniolki przestana plakać... I co?? I dziadzio umarł... W jego pogrzeb starsznie lało... Aniołki płakały, bo bylam niegrzeczna?
Dodaj komentarz